Uciążliwy sąsiad. Ignorować czy walczyć?

Każdy, kto choć raz mieszkał w bloku lub kamienicy hipotetycznie miał szansę na wystąpienie takiego kłopotu, jak kłopotliwy sąsiad. Taki uciążliwy lokator może bardzo skutecznie uprzykrzyć życie i to na wiele sposobów.

Nie chodzi tu, bowiem tylko o sam hałas, ale także zostawianie bałaganu na klatce (np. meble, które zalegają na korytarzu długo po remoncie mieszkania lub permanentnie zostawiane worki ze śmieciami), palenie i zaśmiecanie klatki schodowej, awantury, czy częste imprezy. Lub też działa w drugą stronę, a mianowicie lubi być „oczami” i „uszami” całej klatki, czyli wiedzieć wszystko o wszystkich i chętnie wtrącać się w czyjeś sprawy. Taka osoba często także bywa przesadnie wyczulona na jakikolwiek hałas lub zmiany i wszystko jej przeszkadza.

Co zrobić w tych wszystkich sytuacjach? Czy poddać się i zmienić adres, kupując nowe mieszkanie, czy też może walczyć z uciążliwością sąsiada, a jeśli tak, to, w jaki sposób?

Regulamin mieszkańców w jasny sposób określa, co wolno robić, a co jest zabronione. I oczywiście większości lokatorów zależy na dobrych relacjach i przyjemnym życiu we wspólnocie. Niestety, często zdarza się, że wśród tejże wspólnoty znajduje się jakiś rebeliant, który za nic ma ogólnie przyjęte ustalenia. Stawia swoje wygody i widzimisię ponad zasady. Na próżno oczekiwać od takiej osoby dostosowania się.  Taka osoba zwykle lekceważy nie tylko prawo i wspólne ustalenia, ale i prośby współmieszkańców. Co zrobić w takiej sytuacji?

Warto najpierw przyjąć wariant załatwienia sprawy „po zgodzie”. Najlepszym sposobem jest pójście w kilka osób do rzeczonego sąsiada z prośbą o zmianę nawyków i ostrzeżeniem o ewentualnych dalszych krokach. Jeżeli to nie przynosi żadnych pożądanych skutków trzeba, niestety zainterweniować w administracji, najlepiej w formie wspólnego listu. Zdarza się jednak, że i to nie pomaga. W takiej sytuacji konieczne jest zgłoszenie sprawy odpowiednim organom: straży miejskiej, policji, czy nawet straży pożarnej, jeśli sytuacja zagraża bezpieczeństwu mieszkańców. W wielu wypadkach taka wizyta „osoby oficjalnej” okazuje się skuteczna.

Warto przede wszystkim pamiętać, że nie należy się bać interweniować. Należy pomyśleć o tym, że ta wspólna przestrzeń to także nasz dom, miejsce w którym żyjemy i chcemy, by było nam dobrze. Chcemy tego dla siebie i dla innych. Przymykanie oka, bądź potulne cierpienie nie jest długotrwałym rozwiązaniem. Czasem wystarczy porozmawiać z innymi mieszkańcami i może okaże się, że mają oni takie same kłopoty jak my. W grupie siła. I czasem dobrze jest skorzystać z tego!